Pora na zupę z pora

Pora na zupę z pora

Sama nie wiem czy powyższa gra słów jest finezyjna czy obciachowa, ale mniejsza. Ta zupa to oczywiście krem z pora, ale tym socjotechnicznym zabiegiem zamierzam uciszyć tych, którzy powiedzą, że mam fisia na punkcie kremów. A mam. Ta zupa nadaje się również dla tych, którzy nie lubią pora…..a z jakichś powodów koniecznie muszą go zjeść.

Dla dwóch osób potrzebujemy jednego średniego pora. Kroimy wszystko – to białe i to zielone. Wrzucamy do garnka, dajemy trochę masła i na bardzo dużym ogniu PRAWIE przypalamy, tak dwie minuty, cały czas żwawo mieszając. Solimy pół łyżeczki, dodajemy niecałą szklankę wody i zmniejszamy ogień, niech się trochę podusi, aż zmięknie. Traktujemy wszystko żyrafą, dodajemy szczyptę pieprzu.* Dodajemy jeszcze szklankę wody i kilka łyżek śmietanki do kawy, tak do pół szklanki. I gotowe. Wodę i śmietankę można zamienić na półtorej szklanki tłustego mleka. Zimą możecie wodę zastąpić bulionem, ale pewnie już wszyscy się zorientowali, że moje zupy to raczej takie gazpacho na ciepło – nie używam kostek i nie gotuję bulionów. Za to talerz takiej zupy ma pewnie ze dwie kalorie.

Podajemy z serowymi grzankami. Powinny być mocno upieczone, tak by z sera zrobiła się taka skorupka, żeby się nie ciągnęło w zupie. Poza tym, grzanki należy postawić w miseczce obok talerzy z zupą, nie sypać garści od razu, ale po dwie-trzy, by nie miękły i nie robiły papki z zupy.

Potrzebujecie:

  • jednego pora
  • 2 łyżki masła
  • 100 ml śmietanki do kawy
  • 250-300 ml wody/1,5 szklanki mleka
  • sól, pieprz
  • chleb tostowy, ser

* W opcji – na tym etapie można dodać dwa gotowane ziemniaki i miksować je razem z porem, wówczas zupa jest bardziej treściwa, ale mniej pasuje do grzanek. No bo albo kartofle albo chleb przecież.

Nie wiem jak będzie się przejawiać moja aktywność łikendowa, dlatego jeśli jeszcze nie ugotowaliście wszystkiego – pamiętajcie, żeby na dole strony kliknąć ‘previous’!