Migdałowe bezy z kremem z białej czekolady
Trudno opisać ich smak, ale są naprawdę niesamowite, uzależniające i znikają migiem….Zmielcie płatki migdałowe lub migdały bez skórki. Mielcie do momentu aż zobaczycie przez pokrywkę, że jest już proszek, od tego momentu nie przedłużajcie, bo z migdałów zacznie wychodzić olej i się skleją. Dodajcie do mąki migdałowej tyle samo cukru pudru.
Do wysokiego naczynia oddzielcie białka, dodajcie szczyptę soli i zacznijcie ubijać. Gdy powstanie pierwsza pianka zacznijcie dodawać cukier zwykły i powoli dodajcie do końca, po czym ubijajcie do sztywności – jakieś 4 minuty.
Pianę dodajcie do migdałów z cukrem.
Łyżeczką nałóżcie porcyjki (lub workiem cukierniczym) na blachę wyłóżoną pergaminem. Wyjdą Wam dwie blach z tych proporcji (połowę mniej gotowych sklejków).
Nagrzejcie piekarnik do 175 stopni i pieczcie 15 minut. Wyjmijcie i odstawcie do całkowitego wystygnięcia. Dopiero wtedy ściągajcie podważając nożem.
Do kremu rozpuśćcie białą czekoladę w garnuszku z tycią kapką wody i po rozpusczeniu dodajcie twarożek kanapkowy. Pomieszajcie trzepaczką. Nakładajcie na wystygnięte beziki i sklejajcie.
Jeśli nie macie czekolady to (może nawet lepiej) wykorzystajcie oddzielone żółtka, by zrobić lemon curd. Zetrzyjcie do nich skórkę z 3 cytryn, wyciśnijcie z nich sok i dodajcie 5-6 łyżeczek cukru. Żwawo mieszając trzepaczką włączcie ogień i ciągle mieszając czekajcie aż otrzymacie emulsję. Przelejcie krem do słoiczka lub miseczki. Ja i tak z pozostałych żółtek robię lemon curd, ale przelewam go do słoiczka i wywracam do góry nogami, by wytrzymał dłużej. Najlepszy do tych tartaletek, które robią zwykle furorę i mam na nie zamówienia.
Potrzebujecie:
- 100 gram płatków migdałowych
- 100 gram cukru pudru
- 4 białka
- 4 łyżeczki cukru
- biała czekolada
- łyżka twarożku typu Bieluch