Kurowe paluchy na domówkę
To danie można podawać zarówno jako danie obiadowe/kolacyjne na ciepło, jak i jako zakąskę na PRYWATKĘ.
Potrzebujemy pierś z kurczaka. Z jednej podwójnej wychodzi dość dużo paluchów, ale jak wiadomo – nie ma nic gorszego niż za mało jedzenia na imprezie, zatem jeśli planujecie większy spęd – kupcie ich kilka.
Kroimy je, w miarę możliwości, na paski. Małe, duże, grube, cienkie… takie kęsy. Obtaczamy wszystko w pomarańczowej przyprawie do mięs Knorra. Polewamy oliwą z oliwek i mieszamy, tak by każdy kawałek kurczaka był równo pokryty przyprawą i oliwą. Kładziemy to na suchą patelnię teflonową i smażymy. Na początku można na jakiś czas przykryć, by kurczak się przyrządził, a potem, by się podsmażył i zarumienił na trochę pokrywkę można zabrać. Na patelni będzie jakieś 7-10 minut. Wszyskie paluszki i kęsy powinny być na półmisku do łatwego i niekłopotliwego sięgania i szamania. Do tego podajemy sos czosnkowy i słodko-kwaśny do maczania. Nie zapomnijcie o przygotowaniu mnóstwa serwetek, bo paluchy je się paluchami.
Sos czosnkowy to po prostu jogurt naturalny/śmietana, z łyżką majonezu i wyciśniętym czosnkiem, ale dla dobrego smaku ważna jest kolejność łączenia składników. Czosnek (2-3 ząbki) wyciskamy do dużego kubka, posypujemy solą, czekamy kilka chwil, aż puści smak, dodajemy łyżkę lub dwie majonezu, mieszamy i po trochu dodajemy duże opakowanie jogurtu naturalnego lub śmietany osiemnastki. Czosnku w proszku nie polecam, ale w ostateczności przejdzie. Słodko-kwaśny oczywiście możecie przyrządzać samodzielnie, gotować pomidory z octem, dodawać ananasy i inne pędy bambusa, ale Uncle Ben (tudzież Łowicz) robi to lepiej.
Jeśli chodzi o same paluszki, to można je obtaczać w panierce, by wyszły jak maknagetsy, ale to trochę babranina. Fajną opcją jest robienie ich à la tempura, jak bajtsy z kfc (moczenie w cieście naleśnikowym i wrzucanie do głębokiego tłuszczu), ale to tyle bałaganu…i takie to tuczące….