Vol au vant znaczy “fruń z wiatrem”. Chodzi o to, że volauvant są takie leciutkie.
Najczęściej jest z nadzieniem wytrawnym, słonym, ale bywa też ze słodkim.
Robi się je błyskawicznie. Cały pic polega na tym, żeby dobrze pokroić ciasto. Francuskie, kupne.
Nie wałkujemy go. I zaczynamy od złożenia go na pół bez dociskania.
Nagrzejcie piekarnik do 200 stopni.
Następnie kroimy na kwadraciki, a raczej tniemy. Chodzi o to, żeby je pociąć nożem przyciskając ostrze do ciasta, nie krojąc. Nie można nożem jeździć po cieście. Wtedy ładnie urośnie.
Volauvant najczęściej są okrągłe, więc jeśli macie ząbkowane krążki do wycinania ciastek – użyjcie ich. Ja wolę kwadraciki, by nic się nie zmarnowało.
Na wierzchniej warstwie ciasta natnijcie kieliszkiem kółka albo nożem kwadraciki. Posmarujcie mlekiem. Pieczcie 20 minut w 200 stopniach. Ja piekę na tym papierze, w które było zawinięte ciasto. Pieczcie aż urosną i się zrobią złote.
Po wyciągnięciu ich z pieca, póki są gorące, docinacie do końca nacięte przed pieczeniem kółka i odcinacie. Środek albo wybieracie ręcznie, albo palcem dociskacie do dna. Druga opcja to wciśnięcie naciętego kółka do środka i dociśnięcie do dna, bez odcinania.
Nakładacie farsz.
Ja zrobiłam farsz brzoskwiniowy. Podsmażyłam brzoskwinie z cukrem waniliowym i brązowym, dodałam je do mascarpone i zmiksowałam. Każde ciastko zmieściło dwie łyżeczki kremu. Z wierzchu połóżcie maleńki kawałeczek brzoskwini lub kropkę porządnej konfitury z brzoskwiń.
Wbrew pozorom nie jest to żmudne. Tak naprawdę tylko tniecie i wkładacie do pieca. A na końcu możecie migusiem wbić nacięcia do środka.
Potrzebujecie na jakieś 15 sztuk:
- rolkę ciasta francuskiego
- 2 połówki brzoskwini w puszce
- pół opakowania mascarpone