Krewetki w tempurze
Krewetki w temperze maczane w sosie nadają się na piątkowy domowy seans filmowy lub prywatkę. Niekoniecznie pakujcie je w opakowania próżniowe – mogą skapcieć.
Ja użyłam królewskich mrożonych. Zostawiłam na noc do rozmrożenia. Opłukałam, sprawdziłam czy wszystkie są oczyszczone i skropiłam cytryną. Ciasto naleśnikowe zrobiłam przy użyciu gotowej do tego ulepszonej mąki z Tajlandii, którą ktoś przywiózł mi z urlopu, ale możecie ją pewnie dostać w Kuchniach Świata, wymaga dodania tylko wody. Oczywiście możecie też ciasto naleśnikowe zrobić samodzielnie, jajko mieszając z 5 łyżkami mąki i odrobiną mleka, do konsystencji śmietany. Nagrzejcie tłuszcz, dość głęboko. Stali czytelnicy CooLinarNego wiedzą, że nie używam oleju, a oliwę z oliwek z drugiego tłoczenia (z pierwszego się pali) lub z pestek winogron lub sezamowego. Przy użyciu szczypiec kuchennych chwytajcie krewetkę, maczajcie w cieście i wrzucajcie na nagrzany tłuszcz. Smażcie minutę. Obracanie nie jest konieczne, jeśli krewetka pływa. Wyciągajcie kładąc na ręczniki papierowe.
Sos zrobiłam słodko-kwaśny. Wycisnęłam pół soku z cytryny do garnuszka i zagrzałam z trzema łyżkami cukru. Pomidora oblałam wrzątkiem, ściągnęłam z niego skórkę, wydrążyłam łodyżkę i wkroiłam do cytryny z cukrem. Podziamgałam trzepaczką i dodałam 3 łyżki sosu sojowego. Proporcje cukru i sosu sojowego to rzecz indywidualna.