CooLinarNy w Onet.pl WYWIAD

CooLinarNy w Onet.pl WYWIAD

Kochani, kilka przepisów z CooLinarNego pojawiło się w Onecie. (gotowanie.onet.pl). Z tej okazji przeprowadzono ze mną wywiad. Póki co zapraszam na niego tutaj. Jest przydługi, więc cały na pewno nie pojawi się nigdzie indziej 🙂

Marta Peterson/Onet.pl: Internet pęka w szwach od blogów kulinarnych, po co kolejny?

Marysia/CooLinarNy.com: Blog CooLinarNy powstał jeszcze przed szałem na gotowanie, w 2010 roku, ale z trendem czy przeciw niemu, z pasją walczyć się nie da, więc gdybym dziś na to wpadła – założyłabym go nie patrząc na tłum.

MP: Co takiego wspaniałego jest więc w gotowaniu?

M: W gotowaniu uwielbiam kreację, każdy posiłek to kreowanie małego dzieła sztuki, komponowanie smaków, przypraw, kolorów i smaków, to fascynujące i nigdy nie ma końca, dla mnie jest to sztuka, tyko, że sztuka pragmatyczna.

MP: Powiedziałaś „KAŻDY posiłek”?

M: Zdecydowanie. Życie jest zbyt krótkie, by jeść byle co, a okazji do jedzenia nie tak znowu dużo, jeśli nie objadamy się cały dzień, dlatego dla mnie każdy posiłek jest pretekstem do uświęcania go. Żyjemy po to, by jeść i kochać, tym bardziej należy szanować wszystko co z tym związane.

MP: Brzmi to bardzo wzniośle.

M: Być może, ale dla mnie jest to wzniosłe, nawet więcej, kiedy przynoszę do domu zioła i przyprawy ze sklepu, świeżą miętę, bazylię, oregano, kolendrę, tymianek oraz gałkę muszkatołową, cynamon, wanilię, nie mogę nadziwić się jak hojna jest natura. Odkrywanie tego to nieskończony proces, dlatego uważam, że należy szanować te… dary ziemi, tak jak własny organizm.

MP: Czy to znaczy, że Twoja kuchnia to uduchowiona zdrowa żywność pełna ziarenek i liści?

M: Absolutnie nie, moja kuchnia to pierogi, pizze, hamburgery, makarony, zupy, desery, gulasze, ryby, gotuję wszystko, po prostu kuchnię prowadzą z głową. I nie objadam się.

MP: Czym więc różni się Twój blog od pozostałych?

M: Nie porównuję się, ale mam nadzieję, że kilkoma rzeczami. Po pierwsze, chcę przepisami uświadamiać ludziom jak proste jest gotowanie i że każde danie możemy zrobić samodzielnie w domu, nie trzeba nic zamawiać ani kupować gotowych posiłków. Staram się więc robić krótkie i zwięzłe opisy, raczej nie używać wag, a szklanek i łyżek. Po drugie, nic tam nie udaję. Nie dodaję żadnej autokreacji, nie prezentuję rzeczy inaczej niż są w rzeczywistości, oczywiście dokładam wszelkich starań, by zdjęcia (amatorskie) były jak najlepsze i lubię eksponować je na ładnych naczyniach, materiałach i tworzywach, ale nie zawierusza mi się przypadkiem ajfon obok kotleta jako bohater drugiego planu i raczej nie jem na białym laptopie. Stawiam na szczerość, nie lubię udawania. Szczerość przejawia się też w opisach dań – jeśli robię sztandary jak ratatouille, bolognese czy sałatkę alpejską wcześniej dużo o tym czytam i szukam źródeł dania. No i nie ma egzystencjalnych wstępów o tym jak płatki śniegu zainspirowały mnie do ugotowania płatków owsianych.

MP: Gotowanie jest więc proste?

M: Gotowanie jest proste, ale wymaga planowania. W kuchni jedna z ważniejszych do ogarnięcia rzeczy to jej logistyka. Przyrządzenie np. burrito jest proste, ale jeśli mamy je podać wg szkoły, ze wszystkimi dodatkami, musimy wszystko dobrze zaplanować, przemyśleć.

MP: Czy dobre gotowanie jest drogie?

M: Nie. Logistyka w kuchni oznacza też zarządzanie tym co mamy, tym co i ile kupujemy oraz tym co zostało nam z obiadu. Jeśli zostaje nam mięso z pieczeni lub z rosołu możemy zrobić tortillę, taco, kanapki , wkładając kawałki mięsa do placka/bułki i uzupełnić warzywami, możemy też mięso zmielić i przygotować pierogi. Jeżeli robimy bezę i zostają nam żółtka – możemy zrobić crème brûlée lub lemon curd. I odwrotnie, jeżeli robimy crème brûlée, z białek zróbmy kokosanki czy makaroniki. Jeżeli z ciasta wyszedł Ci zakalec, dodaj do niego roztopioną czekoladę lub masło lub oliwę i ulep małe bajaderki. Ja od lat nie wyrzuciłam nic, a jeśli powiedziałabym ile miesięcznie wydaję na zakupy – nikt by mi nie uwierzył, to tak mała kwota. To zarządzanie zakupami opiera się na tym, że inspiruję się tym co mam, jeżeli wczoraj kupiłam anchovis do kremowego makaronu ze szpinakiem, to dziś zrobię z nich np. sałatkę Cezara lub spaghetti puttanesca, jeśli została mi ryba – robię kotleciki rybne, jeśli puree ziemniaczane – kotleciki z ziemniaków, jeśli ziemniaki całe – tortillę hiszpańską, jeśli kurczak – tortillę zawijaną, jeśli został mi łosoś wędzony z np.rosti, zawinę go w lanczboxie, itd…

MP: Jakie jest więc najprostsze i najszybsze danie?

M: Pieczony łosoś. Kup kawałek fileta ze skórą (porcja to 100-150 gram), połóż na lekko naoliwionej brytfance, wyciśnij trochę soku z cytryny. Połóż na tym łososia skórą do góry, pozostałą z cytryny skórkę połóż obok. Piecz w 200 stopniach (10 min na 100 gram). Wyjmij i zdejmij skórę. Dopiero teraz przypraw solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Jedz z ryżem, ziemniakami, chlebem, sosem. Taki łosoś jest soczysty, bo tłuszcz ze skóry podczas pieczenia spływa do mięsa, dlatego nie trzeba nic więcej. To danie można przyrządzić po pracy w 15 minut. Tak zresztą jak większość makaronów, podczas gdy ten gotuje się w słonym wrzątku, na patelni możemy podsmażyć czosnek i papryczkę chilli, dodać do tego ugotowane spaghetti, wykończyć parmezanem i pietruszką. To 10 minut. Jeśli jesteś mięsożercą – podsmażenie pokrojonej w kostkę piersi zajmie tyle samo. Wystarczy dodać łyżkę kremowego serka do chleba jeśli woli się kremowy nie oliwny makaron. Dobrze mieć zawsze w domu różne świeże zioła i suszone chilli, tę samą potrawę mogą zmieniać na różne sposoby.

MP: Na Twojej stronie jest mnóstwo świetnych przepisów, jak dbasz o linię?

M: Wiąże się to z tym o czym powiedziałam wcześniej – z szacunkiem do tak żywności jak własnego organizmu. Jem kiedy jestem głodna i tylko tyle, by zaspokoić głód. Nie potrzebujemy wiele, by przeżyć dzień, są kraje na świecie gdzie je się na śniadanie i na kolację szklankę mleka, a miska ryżu jest luksusem. Powiesz, że to znów brzmi wzniośle, ale my naprawdę nie potrzebujemy już jeść pół bochna chleba na śniadanie i wieprzowiny z panierką, ziemniakami, zasmażką, boczkiem i smażoną kapustą na obiad. I drugie pół bochna na kolację. Polska kuchnia jest świetna, smaczna, ale w większości nie potrzebujemy już tego smażonego tłuszczu i panierek jakbyśmy szli orać pole albo spali w iglo, zawsze zastanawia mnie po co naleśniki dodatkowo obtaczać w bułce tartej i smażyć je drugi raz na oleju (krokiety)… A ponieważ uwielbiam jeść, w moim domu są zawsze jabłka, pomarańcze i orzechy. Posiłek natomiast celebruję. Również biegam.

MP: Co denerwuje kucharza/smakosza? gospodynię? co denerwuje blogera?

M: Kucharza denerwuje „to ja bez tego tego poproszę” (polecam książkę „Kitchen Confidential” Anthonego Bourdain’a) i brak feedback’u (gdy np.coś jest wręczane na wynos). Gospodynię denerwuje źle pojęty savoire vivre, np. jeśli Gość czeka z jedzeniem na gospodynię, każda z nich przyzna, że to najgorsze co może być, bo dla niej jest najważniejszy częstowany; czy jeśli Gość chcąc być grzecznym odnosi naczynia. Wchodzi w strefę gospodyni, zakłóca jej plan, komunikację i peszy widząc przejściowy bałagan (towarzyszący wszystkim przygotowaniom). Kiedyś Gość nie ruszał się od stołu, chyba że do tańca, niemożliwością byłoby, by wszedł do kuchni i wg mnie tak powinno być. Jest Gościem, winien siedzieć na honorowym miejscu , być obsługiwanym i celebrować. Aa i jak wołasz mężczyznę do gorącego stołu, a ten zwleka….

Smakosza denerwuje bolesny deficyt dobrych jadłodajni z gorącym świeżym jedzeniem.

Blogera denerwuje ignorancja. Internet pełen jest makaronowych świderków z szynką konserwową i śmietaną ochrzonych radośnie „carbonarą”… Pewnie też hejty, ale tych jest mało. Czasem ludziom nie chce się pochwalić kiedy coś im się podoba, a na krytykę energię znajdują.

MP: Kto lub co Cię inspiruje.

M: Lubię myśleć i mówić, że wszystko robię z głowy. I tak właściwie jest, ale jeśli gotowanie jest moją pasją czytam i oglądam mnóstwo materiałów kulinarnych, robię to nawet na bieżni, więc bezwzględnie zostają mi one w głowie, w której piętrzy mi się to wszystko i wiem, że nigdy nie zdąże wszystkiego ugotować…, ale bezwarunkowo jestem wpatrzona od wielu wielu lat w Jamiego Ollivera oczywiście. Wszystkie jego programy i książki znam na pamięć, podziwiam go nie tylko jako kucharza, ale też jako człowieka, ze względu na wszystkie niesamowite akcje, które przeprowadzał – angażowanie do pracy trudnej młodzieży, reformy żywieniowe w szkołach, trudne i żmudne negocjacje z kadrą i rządem, a wszystko z dzikim zapałem i poczuciem misji. Kulinarnie zaś to wg mnie książkowy geniusz. Często też korzystam z tipów ekipy Marthy Stewart, warsztatowo to mistrzowie, np. Sarah Carey. A co? Podróże oczywiście. Jeśli próbuję czegoś w nowym miejscu potrzebuję ciszy, zamykam oczy i wyłapuję smaki. Odkrycia cieszą jak mało co, bo im dłużej trwa ta pasja tym są rzadsze, uwielbiam takie zaskoczenia.

Jeśli chodzi o szkołę i sztandary: Julia Child, Jacques Pepin.

MP: Czy w Polsce są miejsca, które Cię zaskoczyły?

M: Charlotte. Zdecydowanie. Wybitny i utrzymujący się poziom. Nie obchodzi mnie szydera z hipsterki, z bułki tartej za 7 złotych, z lansu, itd., jedzenie jest tam doskonałe, absolutnie na poziomie najlepszych restauracji na świecie.

MP: Życzę więc dalszych inspiracji, ciągłego rozwoju i jak najwięcej odwiedzin (i najmniej hejtów).

Dziękuję. Przy okazji pragnę podziękować mojemu drogiemu przyjacielowi Jarkowi Miernickiemu, właścicielowi domeny, który ponad 3 lata temu, widząc moją pasję, namówił mnie na pisanie i fotografowanie do autorskiego bloga, nauczył obsługi wordpressa i do dziś zawsze służy wsparciem technicznym. Zapraszam też na fejsbuka i instagram.

Z Marysią autorką bloga CooLinarNy.com rozmawiała Marta Peterson/Onet.pl

Na zdjęciu od lewej Marta Peterson (i Jej piesek – Beka), w środku Marta Paterson i Marysia z CooLinarNego w mejkapie, po prawej Marysia z CooLinarNego

Pictures11

cooli fb